niedziela, 20 października 2013

Rozdzia12*

H-Kochanie proszę
J-O co mnie prosisz?
H-Wróć do domu.
J-Daj mi chodź jeden powód żebym wróciła.
H-Kocham cię i nie chcę cię stracić. Mogę zrezygnować z koncertów na daleką metę. Mogę być tylko na tych co będą tutaj.
J- Nie mogę cię powstrzymywać. Jeśli chcesz to jedź to twoja praca.
H-Ale ja cię kocham. I nie pozwolę żebyś przeze mnie cierpiała
J-Nie cierpię. Po prostu mogłeś być ze mną szczery.
H-Przepraszam. Wróć ze mną do domu. Proszę.
J- Pocałuj mnie-powiedziałam Pewnym krokiem podszedł i mnie pocałował. Tak czule i delikatnie. Po czym zaczął pogłębiać pocałunek coraz bardziej przyciskając nie do siebie
H-Idziemy?-wymruczał mi w usta
J-Idziemy bo mi znów nie dobrze.
H-Będziesz wymiotować?
J-No raczej.
H-To lecimy bo nie chce mieć katastrofy.
J-Za późno idź do nich a ja zaraz dołączę ok? -Nie czekając na jego odpowiedź pobiegłam za róg gdzie stały śmietniki. Rzuciłam się za mnie i zwróciłam samą wodę. Pobladła wyszłam zza łuku i poszłam do domu. od razu udałam się do kuchni żeby uzupełnić płyny. Po chwili obok mnie pojawiło się moje kochanie i mnie przytulił.- Prędzej zdechnę niż urodzę-wyszeptałam
H-Będzie dobrze.
J-Nie,  nie będzie dobrze.
H-Ułoży się. Będziesz ze mną jeździła w trasy
J-Że przepraszam?
N-Tak.- Wtrąciła się blondyneczka.- Jestem Niall. Harry powiedział nam że chce żebyś z nami jeździła.
J-Ta... Już to widzę.
H-Nie daj się prosić
J-Nie.
Z-Dlaczego?-wtrącił kolejny
J-Nie ważne
H-Tylko dlatego?
J-Głównie dlatego.
Li-Oj nie daj się prosić-Teraz w kuchni stali już wszyscy.
H-A wy co? To nie teatrzyk dla dzieci.
N-A popcorn dostane?-powiedział siadając na podłodze.
J- Druga szafka po lewej od okna
N-Poważnie?
J-Ta
H-Proszę...
J-Ale nie teraz. Wiesz co się ze mną dzieje
H-Okej nie teraz...-Dał mi buziaka i reszta zrobiła stłumione "ooo"
Lou- Rzygam tenczom na kilometra
Li-I sram skitelsami...
J-Ogarnijcie się
H-Właśnie słuchajcie się ci...kobiety-zmienił słowo widząc  mój gniewny wzrok.- Oj kochanie...
J-Idę się przewietrzyć-powiedziałam i wyszłam na taras. Siedziałam tak dłuższą chwilkę i przybiegła moja siostrzenica i siostrzeniec.
A-Ciocia!!-wykrzyknęła mała
J-Hej maluchy. Gdzie mama?
A-Mama nas nie chce.
J-Jak to mama was nie chce-wykrztusiłam
A-Bo mama nas wyrzuciła. Powiedziała że mamy iść do cioci i że ona się nami zajmie
J-Kochanie tylko nie płacz
M-Ciocia?
J-Tak?
M-A mama nas kocha?
J-Tak skarbie
M-Ale ty nas kochasz bardziej.
J- Tak kocham was bardzo mocno
A-A możemy zostać.
J-Tak nie będziecie się szwendać po mieście
M-A możemy zostać już na zawsze?
J-Ale Max
M-Proszę-powiedział a po jego policzkach popłynęły łzy
J-Nie płacz. Będziecie u mnie mieszkać zgoda?
nagle na taras wyszedł Harry
H-Skarbie kto to?
J-Mojej siostry dzieci. Wyrzuciła je
H-Dlaczego?
J-Nie wiem
H-A dlaczego przyszły do ciebie.-To zabolało. Wstałam z miejsca i weszłam z dziećmi do domu. Spakowałam rzeczy i zabrałam klucze od mojego małego mieszkania w bloku. Zaraz wsiadłam w samochód i pojechałam na  miejsce. Zaniosłam rzeczy do domu i pojechałam do Martyny. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy dzieciaków i wróciłam do domu. Tam zrobiłam posiłek. Dzieciaczki były bardzo wychudzone.
Do mnie wielokrotnie dobijał się Harry. Nie odbierałam tych telefonów.
A-Ciociu dlaczego nie odbierzesz?
J-Bo nie chcę teraz z nim rozmawiać.
W tym momencie Max spadł z krzesełka i zasłabł. Wezwałam pogotowie. Po dosłownie 3 minutach byli na miejscu. Zabrali go a ja i Alex pojechałyśmy z nimi.