W drodze do domu zrobiłam małe zakupy. Wchodząc do kuchni zdjęłam buty. Ale ulga. Pokroiłam pierś z kurczaka w drobną kostkę i wrzuciłam w przyprawę. Wstawiłam do lodówki i wyjęłam lody które sobie kupiłam po drodze. Wzięłam łyżeczkę i siadłam przed telewizorem Zadowolona włączyłam wiadomości. Leciały jakieś straszne bzdury. Wyłączyłam telewizor i cisnęłam pilotem o siedzenie. Odstawiłam lody do zamrażarki i położyłam się spać. Obudziłam się wieczorem jak już mnie głód zmorzył.
- Wyspałaś się?-Pyta znajomy głos
-Mhm. Która godzina?
- Po 20.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Tak słodko spałaś. Szkoda mi było cię budzić.
-Zjadłeś coś?
-Tak. Twoją pierś co mi zostawiłaś w lodówce.
- To dobrze. Dawno temu?
-No jak wróciłem to po 16.
- Zaraz ci coś jeszcze zrobię.
- Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć?-Zdziwiona patrzę na niego. Uśmiecham się do niego uspokajająco- Dobrze. Nie musisz się tak martwić.
- Kochanie ale wiesz że ja mam smykałkę do zamartwiania się
-Ta. Wiesz chyba coś tam zauważyłam- Zaczyna się ze mnie się śmiać. Bierze mnie w ramiona i mnie tuli. -Udusisz mnie- mówię uśmiechnięta
- Może nie. -Składa na moich ustach namiętny pocałunek i bierze nóż, staje obok mnie i niezdarnie próbuje pokroić paprykę.
-Nie tak.- Odbieram mu nóż. - Zobacz.- Staję przed nim, kroję papryczkę na pół i sprawnie wycinam środek.- Widzisz. To proste.
-Tak. -Odsuwam się od niego i patrzę na jego wykonanie.- Ta da- uśmiecha się na swoje dzieło.
- Świetnie. To do dzieła. - Skroiłam cztery marchewki w kostkę i zadzwonił telefon.- Tak?- Odebrałam widząc znajomy numer należący do mamy.
-Cześc córeczko. Słuchaj właśnie wracamy od babci i Mattias chce do ciebie i nie wiem czy możesz się nim zająć przez wieczór.
-Zapytam Jake'a . Kochanie zajmiemy się małym przez wieczór?
- Jak małym?
- Pótorarocznym dzieckiem
-Pewnie
-No to za ile będziecie mamo?
-No za jakąś godzinę.
-Dobra. Czekamy. -Rozłączyłam się i powróciłam do krojenia warzyw
- Kotku dobrze się czujesz?
-Tak- Mówię i cały czas kroję warzywa. Nie patrzę na niego bo wiem że się rozpłaczę.
-Nikki powiedz.
-On jest taki podobny do Liama.- Głos mi się łamie.
- Kochanie nie płacz. To było dawno. Teraz jestem ja. I będę przy tobie.- Wziął mnie w ramiona i tulił przez jakiś czas. Dokończyłam sałatkę i zadzwonił domofon. Zeszłam po dziecko. Wróciłam z spacerówką.
Mały stanął w wejściu uśmiechnięty. Postawiłam wózek i poszłam do kuchni.
-Zjesz coś?-Pytam małego. kręci główką. Wyciąga ręce do mnie. Wzięłam go a on schował się w moich włosach.- Matti, Wujka się wstydzisz? Przecież się z nim ostatnio bawiłeś nie pamiętasz?
-Odchyla główkę i patrzy na mnie.
-Nie-mówi cichutko.
-Co chcesz robić?
- Kjocki- mówi.- A możesz się pobawić z wujkiem? Jake. Weź małego i wysypcie duże klocki. Wchodzi chłopak a mały na jego widok się rozpromienia. Wyrywa się ode mnie i biegnie do niego. Bierze go za palec i idę w klocki.
Cały wieczór miną miło i śmiesznie. Po 20 przyjechali po małego. Wzięłam sobie długi prysznic w gorącej wodzie. Wyszłam owinięta ręcznikiem po bieliznę bo zapomniałam. Grzebiąc w szafce z moimi rzeczami zostałam pociągnięta do tyłu.
-Bardzo kusząco wyglądasz- mruczy.
-Weź rzeczy i też idź się wykąp.
-Dobrze. -Bierze rzeczy ze swojej szafki. -Myślałaś o dacie ślubu?
-Nie jeszcze. Dlaczego pytasz?
-Tak pytam. Co powiesz na wrzesień?
-Będę wtedy na dniach.
-No i co?
- Zrób mi tą przyjemność i zgódź się.
-Dobrze kochanie niech będzie.
- Wyspałaś się?-Pyta znajomy głos
-Mhm. Która godzina?
- Po 20.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Tak słodko spałaś. Szkoda mi było cię budzić.
-Zjadłeś coś?
-Tak. Twoją pierś co mi zostawiłaś w lodówce.
- To dobrze. Dawno temu?
-No jak wróciłem to po 16.
- Zaraz ci coś jeszcze zrobię.
- Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć?-Zdziwiona patrzę na niego. Uśmiecham się do niego uspokajająco- Dobrze. Nie musisz się tak martwić.
- Kochanie ale wiesz że ja mam smykałkę do zamartwiania się
-Ta. Wiesz chyba coś tam zauważyłam- Zaczyna się ze mnie się śmiać. Bierze mnie w ramiona i mnie tuli. -Udusisz mnie- mówię uśmiechnięta
- Może nie. -Składa na moich ustach namiętny pocałunek i bierze nóż, staje obok mnie i niezdarnie próbuje pokroić paprykę.
-Nie tak.- Odbieram mu nóż. - Zobacz.- Staję przed nim, kroję papryczkę na pół i sprawnie wycinam środek.- Widzisz. To proste.
-Tak. -Odsuwam się od niego i patrzę na jego wykonanie.- Ta da- uśmiecha się na swoje dzieło.
- Świetnie. To do dzieła. - Skroiłam cztery marchewki w kostkę i zadzwonił telefon.- Tak?- Odebrałam widząc znajomy numer należący do mamy.
-Cześc córeczko. Słuchaj właśnie wracamy od babci i Mattias chce do ciebie i nie wiem czy możesz się nim zająć przez wieczór.
-Zapytam Jake'a . Kochanie zajmiemy się małym przez wieczór?
- Jak małym?
- Pótorarocznym dzieckiem
-Pewnie
-No to za ile będziecie mamo?
-No za jakąś godzinę.
-Dobra. Czekamy. -Rozłączyłam się i powróciłam do krojenia warzyw
- Kotku dobrze się czujesz?
-Tak- Mówię i cały czas kroję warzywa. Nie patrzę na niego bo wiem że się rozpłaczę.
-Nikki powiedz.
-On jest taki podobny do Liama.- Głos mi się łamie.
- Kochanie nie płacz. To było dawno. Teraz jestem ja. I będę przy tobie.- Wziął mnie w ramiona i tulił przez jakiś czas. Dokończyłam sałatkę i zadzwonił domofon. Zeszłam po dziecko. Wróciłam z spacerówką.
Mały stanął w wejściu uśmiechnięty. Postawiłam wózek i poszłam do kuchni.
-Zjesz coś?-Pytam małego. kręci główką. Wyciąga ręce do mnie. Wzięłam go a on schował się w moich włosach.- Matti, Wujka się wstydzisz? Przecież się z nim ostatnio bawiłeś nie pamiętasz?
-Odchyla główkę i patrzy na mnie.
-Nie-mówi cichutko.
-Co chcesz robić?
- Kjocki- mówi.- A możesz się pobawić z wujkiem? Jake. Weź małego i wysypcie duże klocki. Wchodzi chłopak a mały na jego widok się rozpromienia. Wyrywa się ode mnie i biegnie do niego. Bierze go za palec i idę w klocki.
Cały wieczór miną miło i śmiesznie. Po 20 przyjechali po małego. Wzięłam sobie długi prysznic w gorącej wodzie. Wyszłam owinięta ręcznikiem po bieliznę bo zapomniałam. Grzebiąc w szafce z moimi rzeczami zostałam pociągnięta do tyłu.
-Bardzo kusząco wyglądasz- mruczy.
-Weź rzeczy i też idź się wykąp.
-Dobrze. -Bierze rzeczy ze swojej szafki. -Myślałaś o dacie ślubu?
-Nie jeszcze. Dlaczego pytasz?
-Tak pytam. Co powiesz na wrzesień?
-Będę wtedy na dniach.
-No i co?
- Zrób mi tą przyjemność i zgódź się.
-Dobrze kochanie niech będzie.
*miesiąc do ślubu*
Ustaliliśmy że nie będę miała białej długiej sukni bo to ni ma sensu. biała krótka sukienka do kolana. Goście już zaproszeni. Tylko rodzina. Tak zdecydowaliśmy wspólnie. Leżałam właśnie z Jakem i macaliśmy mój brzuch bo dzidzia kopie. Lekarz powiedział że nie widać bo nie chce się pokazać.
-Cześć kochanie- moja mama weszła do pokoju. -Kopie?- Ona szczególnie jest w niebo wzięta
-Tak. -Wzięłam jej rękę i położyłam w miejsce które kopie.
- O której masz tą witytę?
-Na 13 mam być.
-To jeszcze prawie godzina.
- Tata w domu?
-Tak- Mama przeprowadziła się bliżej żeby mieć stały kontakt z wnukiem. Cieszę się że jest blisko. Pomaga mi w niektórych rzeczach.
-Kochanie pójdziesz z nami?
-Nie misiu ja zostanę w domu. Poczeka na was.
- Dlaczego nie chcesz?
-Nie chcę
-Odpowiedz mi- Naciskam.
- Wiesz dlaczego
-Jake. Proszę cię. nie zachowuj się jak dziecko.
-Zostanę w domu. I nie denerwuj się.
- Jak sobie chcesz- mówię obojętnie.
-Dzieci co się dzieje? Za miesiąc jest ślub a wy tak się do siebie odzywacie.
-Nic się nie dzieje mamo. Tylko on ma pewne lęki i ciężko mu.
- Rozumiem. Ale wiesz że jak dziecko przyjdzie na świat będziesz musiał pomóc mojej córce?
-Wiem. Nastawiam się psychicznie na to.
- Dobra. To nastawiaj się kochanie a my idziemy. Jak się jednak zdecydujesz to wiesz gdzie jest gabinet.
-Tak. -Całuje mnie słodko w usta i wychodzimy.