H-Tak insulinę.
J-Ma ją przy sobie?
H-Chyba w kurtce.
J-Goń po nią.-Ten szybko poleciał po nią. Po kilku sekundach podał mi strzykawke. Ja zwinnie ją wbiłam w brzuch i Czekałam aż zacznie działać. Po 3 minutach przestał drgać a ja odetchnęłam z ulgą. Otworzył oczy ale nie zdjęłam ręki z jego twarzy gdyby atak miał się powtórzyć.- Uwolnijcie mu ręce. Wiesz co się stało?
M-Nie.
J-Wiesz gdzie jesteś?
M-Na lodowisku.
J-Z kim?
M-Z Harrym Louisem Zaynem i Niallem i Liamem
J-Zgadza się?-spytałam się ich a oni tylko skinęli głowami.-Jak się nazywasz?
M-Mark Sander.
J-Ile masz lat?
M-19
J-Gdzie mieszkasz?
M-A co na randke chcesz się umówić?
J-Z tobą?!! chyba śnisz sprawdzam twoją pamięć czy nie uderzyłeś się za mocną w głowe
M-Zimne
Przekręciłam jego głowe tak że nie dotyka policzkiem lodu. Wciąż trzymałam jego głowe w mocnym uścisku. Spojrzał na mnie i zaczął mi się przyglądać. Na lodowisko wbiegli senitariusze
K-Co jest?-Zapytał gdy zgarną mnie na bok.
J-Dostał drgawek. Około 3 minut trwały Dostał insulinę i mu przeszło.
K-Pytałaś się jak się nazywa?
J-Tak .Mark Sander 19 lat nie powiedział gdzie mieszka nie zdążył odpowiedzieć.
K-Dobra robota mała.
Opuścił mnie i pobiegł do karetki a ja poszłam się dalej przebierać. Podszedł do mnie jakiś chłopak.
H-Emm przepraszam...
J-Tak?
H-Czy on przeżyje?
J-Nie wiem jade właśnie do szpitala.
H-Zabierzesz nas? To nasz przyjaciel.
J-Szybko-powiedziałam i zaczęłam się pakować. 10 minut później byłam już na miejscu. Od razu pobiegła na oddział i założyłam uniform i wyszłam już jako doktor Jesica Grey. Poszła dowiedzieć się co i jak. Jak już miałam informacje na jego temat okazało się że jestem jego lekarzem prowadzącym.-Cholera-powiedziałam do siebie. Poszłam do jego sali. Wchodząc zauważyłam objawy te same co wcześniej. Na sale wbiegli pomocnicy i od razu podałam mu zastrzyk. Jego ciało zaczęło się dziwnie przebarwiać.-Cholera.-wrzasnęłam i na sale wszedł akurat przechodzący lekarz.
L-No to mamy zgon.-powiedział.
J-Co?-Z wrażenia aż siadłam Z jego monitora zaczął lecieć pojedynczy ogłuszający dźwięk. Ze łzami w oczach wyszłam z sali i zaczepił mnie ten chłopak z lodowiska. Po mojej minie wywnioskował że nie żyje. Mocno mnie przytulił.-Przepraszam- wyszeptałam
H-To nie twoja wina.
J-Mogłam zrobić coś jeszcze ale nie zdążyłam. Gdybym pojechała z nimi żyłby.
H-To ni twoja wina-powiedział.
J-Musze iść do pracy.-powiedziałam.
H-O której kończysz.
J-O 10.30
H-Przyjedziemy po ciebie.
J-Nie dziękuje.- Za tym chłopakiem zemdlał ten słodki blondynek. Od razu zainterweniowałam.- Podaj tę torbę.-Chłopak podsuną ją pod nogi. Po kilku sekundach odzyskał przytomność. Zaprowadziłam go do gabinetu. Położyłam go na leżaczku i powoli odzyskiwał kolory.
N-Dziękuje.-powiedział.- Jesteś dobrą kobietą
J-Dziękuje.
N-Za co?
J-Za komplement-powiedziałam a on się zarumienił.
N-Nie ma za co -wybąkał.
J-Jak się czujesz?
N-Dlaczego on umarł?-spytał smutno
J-Nie wiesz czy on przebywał w jakimś złym towarzystwie?
N-Tak... Eee po ostatniej imprezie... Zaczął coś brać.
J-Cholera-powiedziałam i wstałam-zaczekaj tu. Pobiegłam do Hausa.
Hu-Co jest?
J-Ten chłopak co zmarł...Miał przebarwienia po facie.
Hu-I co z tym
J-To nie powinno go zabić.
Hu-Dobre mała. Co to może być... -zamyślił się.
J-Limfotynina -powiedziałam.
Hu-Tak ale czemu drgawki.
J-Wywołało to ten Narkotyk .Był uzależniony. I to spowodowało drgawki.
Hu-Dobre. Masz u mnie plusa.
J-Dzięki.
środa, 29 maja 2013
poniedziałek, 27 maja 2013
Rozdział 1* NOWE OPOWIADANIE
Wchodziłam właśnie na lodowisko. Od lat jeżdżę na łyżwach. Uwielbiam to robić. Miałam właśnie zacząć próbe z instruktorem. Wjechałam na środek i zaraz do mnie podjechał chłopak w moim wieku nie starszy. Właściwie wjechało ich pięciu. Zaraz jeden z nich pojdechał do mnie. Objechał mnie dookoła i obleciał wzrokiem. To nie było miłe z jego strony. Zaraz na środek wyjechał Mój trener.
E-Co oni tu robią?
J-Mnie się pytasz?
E-No tak..
J-Nie wiem.
E-No dobra to na początek może...-zaciął się jak zobaczył co oni wyczyniają. Jeździli sobie gdzie chcieli.-Może... Hmm Piruet na lodzie.
J-Okey.-Odjechałam kawałek i ignorując ich jak się da zrobiłam piruet.
E-Świetnie Tylko może spróbuj na ząbkach bardziej schodząc na palce.
J-wole nie bo sobie kostkę skręcę.
E-No dalej nie marudź tylko rób.
Ja pierdole. Wyluzuj koleś. Coś nerwowy dzisiaj jesteś. Odjechałam kawałek i tak jak mi powiedział zrobiłam. Przy następnym już jednak upadłam na lód i dzięki temu skręciłam kostkę. Zaraz podjechał Eliot.
E-Nic ci nie jest?
J-Nie kurwa nic mi nie jest-wrzasnęłam na niego
E-To wstawaj i do roboty.
J-Zostaw mnie. Mam cie dosyć.
E-Wstawaj.-wrzasną
J-Spieprzaj.-Powiedziałam i wstałam z Lodu. Chcąc pojechać do bandy złapał mnie za łokieć powodując moce wygięcie się kostki. Aż mi strzeliłą.
E-Chcesz wygrać te zawody czy nie?
J-Nie. Nie mam zamiaru robić to co mi każesz.
E-Czyżby?
Popchną mnie tak że się przewróciłam. Nie byłam w stanie wstać.
Gdy zszedł z lodowiska i znikną w przebieralni zakryłam twarz dłońmi.
J-Pieprzony frajer- mruknęłam pod nosem a za sobą usłyszałam stłumiony śmiech.
A-Ciocia!!!-pisnęła.
J-O nie-mruknęłam pod nosem.
A- Hejka...
J-Hej...
A-Idziemy???
J-Nie nigdzie nie idę.
A-co się stało?
J-Nie mogę. Musze jeszcze poćwiczyć.
A-A przyjdziesz później?
J-Jak się będę dobrze czuła to tak
Mała wybiegła. Jak ja jej nie znosze. Uhh Normalnie lać i patrzeć czy żyje.
Zaraz podjechał do mnie jakiś chłopak z Białym krzyżykiem na ramieniu co oznaczało pomoc medyczną.
K-Dzień dobrzy jestem Kris. Wszystko w porządku? Zapytał a ja spojrzałam na niego wzrokiem " to nie twój interes koleś"
J-Nic mi nie jest.
K-Nie powiedziałbym. Kostka panią nie boli?
J-A co cię to obchodzi?
K-Bo mnie tu wezwano.
J-Kurwa mać jaka ciota. Zabije go..
K-spokojnie. Może pani poruszyć kostką?
J-Nie wiem nie mogę bo mam łyżwe.
K-Może podjedźmy do bandy będę mógł usztywnić kostke...
J-Nie. Nic mi nie jest.
Zmusiłam się do wstania i z bólem wypisanym na twarzy pojechałam do bandy i zaszłam siadając na pierwszej ławeczce jaką miałam pod ręką.
K-Może jednak zobaczę.
J-Nie, nie dotykaj mnie.
K-Ja chce tylko pomóc.
J-Nie, nic mi nie jest.
K-Boli?-spytał łapiąc moją kostke. Skrzywiłam się-Tak też myślałem. Ma pani wybitą ze stawu kość.-Do bandy podjechał jakiś chłopak. Zaczął mi się przyglądać.
J-Kurwa kris puśc mnie sama umiem o siebie zadbać.
K-Gabi?? No tak już cię poznaje. To ty byłaś w zastępstwie za Perrie.
J- No wow ale orientacja-powiedziałam.
K-Nic się nie zmieniłaś.-powiedział.
J-A tu za to tak
K-Poważnie bardzo się zmieniłaś...
J-Ale już skończyłam z tym Wróciłam do szpitala.
K-Serio?
J-Tak
K-Może będziemy się częściej widywać.
J-Może-powiedziałam a on wyszdeł.-Uff-powiedziała pod nosem. Zdążyłam zmienić buty. i zobaczyłam rosnącą panikę między chłopakami. Podbiegłam zobaczyć co się stało. Tam jeden dostał jakichś drgawek. Szybko podbiegłam.-Ty- Wskazałam na jednego z nic- dzwonisz po pogotowie.- Podeszłam do niego i unieruchomiłam głowe.-Bierze jakieś leki?
E-Co oni tu robią?
J-Mnie się pytasz?
E-No tak..
J-Nie wiem.
E-No dobra to na początek może...-zaciął się jak zobaczył co oni wyczyniają. Jeździli sobie gdzie chcieli.-Może... Hmm Piruet na lodzie.
J-Okey.-Odjechałam kawałek i ignorując ich jak się da zrobiłam piruet.
E-Świetnie Tylko może spróbuj na ząbkach bardziej schodząc na palce.
J-wole nie bo sobie kostkę skręcę.
E-No dalej nie marudź tylko rób.
Ja pierdole. Wyluzuj koleś. Coś nerwowy dzisiaj jesteś. Odjechałam kawałek i tak jak mi powiedział zrobiłam. Przy następnym już jednak upadłam na lód i dzięki temu skręciłam kostkę. Zaraz podjechał Eliot.
E-Nic ci nie jest?
J-Nie kurwa nic mi nie jest-wrzasnęłam na niego
E-To wstawaj i do roboty.
J-Zostaw mnie. Mam cie dosyć.
E-Wstawaj.-wrzasną
J-Spieprzaj.-Powiedziałam i wstałam z Lodu. Chcąc pojechać do bandy złapał mnie za łokieć powodując moce wygięcie się kostki. Aż mi strzeliłą.
E-Chcesz wygrać te zawody czy nie?
J-Nie. Nie mam zamiaru robić to co mi każesz.
E-Czyżby?
Popchną mnie tak że się przewróciłam. Nie byłam w stanie wstać.
Gdy zszedł z lodowiska i znikną w przebieralni zakryłam twarz dłońmi.
J-Pieprzony frajer- mruknęłam pod nosem a za sobą usłyszałam stłumiony śmiech.
A-Ciocia!!!-pisnęła.
J-O nie-mruknęłam pod nosem.
A- Hejka...
J-Hej...
A-Idziemy???
J-Nie nigdzie nie idę.
A-co się stało?
J-Nie mogę. Musze jeszcze poćwiczyć.
A-A przyjdziesz później?
J-Jak się będę dobrze czuła to tak
Mała wybiegła. Jak ja jej nie znosze. Uhh Normalnie lać i patrzeć czy żyje.
Zaraz podjechał do mnie jakiś chłopak z Białym krzyżykiem na ramieniu co oznaczało pomoc medyczną.
K-Dzień dobrzy jestem Kris. Wszystko w porządku? Zapytał a ja spojrzałam na niego wzrokiem " to nie twój interes koleś"
J-Nic mi nie jest.
K-Nie powiedziałbym. Kostka panią nie boli?
J-A co cię to obchodzi?
K-Bo mnie tu wezwano.
J-Kurwa mać jaka ciota. Zabije go..
K-spokojnie. Może pani poruszyć kostką?
J-Nie wiem nie mogę bo mam łyżwe.
K-Może podjedźmy do bandy będę mógł usztywnić kostke...
J-Nie. Nic mi nie jest.
Zmusiłam się do wstania i z bólem wypisanym na twarzy pojechałam do bandy i zaszłam siadając na pierwszej ławeczce jaką miałam pod ręką.
K-Może jednak zobaczę.
J-Nie, nie dotykaj mnie.
K-Ja chce tylko pomóc.
J-Nie, nic mi nie jest.
K-Boli?-spytał łapiąc moją kostke. Skrzywiłam się-Tak też myślałem. Ma pani wybitą ze stawu kość.-Do bandy podjechał jakiś chłopak. Zaczął mi się przyglądać.
J-Kurwa kris puśc mnie sama umiem o siebie zadbać.
K-Gabi?? No tak już cię poznaje. To ty byłaś w zastępstwie za Perrie.
J- No wow ale orientacja-powiedziałam.
K-Nic się nie zmieniłaś.-powiedział.
J-A tu za to tak
K-Poważnie bardzo się zmieniłaś...
J-Ale już skończyłam z tym Wróciłam do szpitala.
K-Serio?
J-Tak
K-Może będziemy się częściej widywać.
J-Może-powiedziałam a on wyszdeł.-Uff-powiedziała pod nosem. Zdążyłam zmienić buty. i zobaczyłam rosnącą panikę między chłopakami. Podbiegłam zobaczyć co się stało. Tam jeden dostał jakichś drgawek. Szybko podbiegłam.-Ty- Wskazałam na jednego z nic- dzwonisz po pogotowie.- Podeszłam do niego i unieruchomiłam głowe.-Bierze jakieś leki?
piątek, 24 maja 2013
niedziela, 12 maja 2013
* 20 OSTATNI
Gdy już nawet nie miałam siły płakać usnęłam przytulona do niego. W nocy obudziłam się gdy jakiś cień przebiegł mi przed oczami. Usiadłam i nic nie było oprócz cieni światła na suficie podczas przejeżdżającego samochodu. Wstałam po cichu i poszłam do łazienki. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Niall. Wróciłam do łóżka i ponownie odpłynęłam. Około godziny 9 Ktoś zaczął mnie budzić. Niechętnie otworzyłam oczy.
H-Pobudka śpiochu.
G-Idź mi stąd.
H-Wstawaj.
G-Dlaczego? Pali się czy co?
H-Nie mam niespodziankę.
G-Spierdzielaj.
H-No już wstawaj bo cie na rękach wyniosę.
G-No już dobra dobra. Wstaje. Możesz mnie na chwile zostawić chciałabym się ubrać.
H-Dobra masz 10 minut.
Wyszedł łaskawie a ja zaspana poszłam się ubrać mój wybór padł na to. Zła na niego wyszłam z pokoju a tak wszyscy czekali.
W-NIESPODZIANKA!!!!!
O Matko w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Wszyscy tam byli mama noo dosłownie wszyscy.
M-Córeczko... Wszystkiego najlepszego.
G-Mamo.-przytuliłam się do niej. Ona odsunęła się ode mnie i zaczęła wycierać nos jak to tylko mamy potrafią-MAMO-upominam ją.
M-No już już.
Wszyscy składali mi życzenia urodzinowe. Zdziwiło mnie to że nie ma Nialla. No cóż. Trochę mnie to zasmuciło...
T-Wiesz mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent.
G-Co?
T-Chodź.
Wyprowadziła mnie do ogrodu gdzie czekał już Niall. Ukląkł przede mną
N-Kocham cię najmocniej na świecie. Uczyń mi ten zaszczyt i zostań moją żoną.
G-Dobrze-padłam przed nim i pocałowałam go namiętnie a w okół nas rozległy się krzyki i piski.
*Kilka miesięcy póżniej*
Właśnie siedze z Niallem. Zastanawiam się jak powiem mu o ciąży.
Siedziałam zamyślana. Z tej odchłani wyrwał mnie jego głos.
N-Powiesz mi co się stało?
G-Jestem w ciąży.
Nieruchomieje, a z jego twarzy bardzo powoli odpływa cała krew.
N-Co takiego? – szepcze pobladły.
G-Jestem w ciąży.
Patrzy na mnie nierozumiejącym wzrokiem.
N-Ale jak?
G-Jak: Jak? No normalnie.
N-O boże.
G-Coś ci się nie podoba?
N-Będę tatą?
G-Nie dziadkiem wiesz?
N-Jezu... Czemu mi nie powiedziałaś od razu?
G-Sama się dzisiaj dowiedziałam.
N-Aha. Ale fajnie będę tatą.
Przysuną się do mnie i pocałował.
N-Kocham cię
G-Wiem.
H-Pobudka śpiochu.
G-Idź mi stąd.
H-Wstawaj.
G-Dlaczego? Pali się czy co?
H-Nie mam niespodziankę.
G-Spierdzielaj.
H-No już wstawaj bo cie na rękach wyniosę.
G-No już dobra dobra. Wstaje. Możesz mnie na chwile zostawić chciałabym się ubrać.
H-Dobra masz 10 minut.
Wyszedł łaskawie a ja zaspana poszłam się ubrać mój wybór padł na to. Zła na niego wyszłam z pokoju a tak wszyscy czekali.
W-NIESPODZIANKA!!!!!
O Matko w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Wszyscy tam byli mama noo dosłownie wszyscy.
M-Córeczko... Wszystkiego najlepszego.
G-Mamo.-przytuliłam się do niej. Ona odsunęła się ode mnie i zaczęła wycierać nos jak to tylko mamy potrafią-MAMO-upominam ją.
M-No już już.
Wszyscy składali mi życzenia urodzinowe. Zdziwiło mnie to że nie ma Nialla. No cóż. Trochę mnie to zasmuciło...
T-Wiesz mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent.
G-Co?
T-Chodź.
Wyprowadziła mnie do ogrodu gdzie czekał już Niall. Ukląkł przede mną
N-Kocham cię najmocniej na świecie. Uczyń mi ten zaszczyt i zostań moją żoną.
G-Dobrze-padłam przed nim i pocałowałam go namiętnie a w okół nas rozległy się krzyki i piski.
*Kilka miesięcy póżniej*
Właśnie siedze z Niallem. Zastanawiam się jak powiem mu o ciąży.
Siedziałam zamyślana. Z tej odchłani wyrwał mnie jego głos.
N-Powiesz mi co się stało?
G-Jestem w ciąży.
Nieruchomieje, a z jego twarzy bardzo powoli odpływa cała krew.
N-Co takiego? – szepcze pobladły.
G-Jestem w ciąży.
Patrzy na mnie nierozumiejącym wzrokiem.
N-Ale jak?
G-Jak: Jak? No normalnie.
N-O boże.
G-Coś ci się nie podoba?
N-Będę tatą?
G-Nie dziadkiem wiesz?
N-Jezu... Czemu mi nie powiedziałaś od razu?
G-Sama się dzisiaj dowiedziałam.
N-Aha. Ale fajnie będę tatą.
Przysuną się do mnie i pocałował.
N-Kocham cię
G-Wiem.
sobota, 11 maja 2013
*19
Odwróciłam się na pięcie i chcą nie zwracać na niego uwagi zaczęłam iść do okoła stawu. Zupełnie go ignorując.
N-Gabrysia.
Nie żadnej reakcji choć tak bardzo chciałam żucić mi się w ramiona powstrzymywałam się z całych sił.
N-Gabrysia stój-powiedział stanowczo.
Nie mogłam się powstrzymać odwróciłam się do niego i rzuciłam w ranioma. On zaskoczony moją reakcją mocno mnie obją
N-Dlaczego?
G-Nia mam siły
N-Dlaczego mi nie powiedziaaś?
G-Bo nie
N- Ale czemu? Bałaś się?
G-Nie o to chodzi
N-to o co?
G-Nie ważne. Chodź do domu.
N-To chodź.
G-Przepraszam.
N-W porządku.
Poszłam z nim do domu. W drzwiach czekała Tay.
T-gdzie byłaś?
G-Nigdzie. Musiałam coś załatwić.
T-Nic ci nie jest?
G-Nie jest okey.
T-Nie powiedziałabym.
G-Dlaczego.
T-Wiem co się stało po występie
G-No pięknie-mruknęłam pod nosem
T-Co on sobie myślał.
G-Nie wiem.
T-Chcesz coś zjeść?
G-Nie dziękuje pójde się położyć.
T-No dobra jak coś będzie ci trzeba to krzycz.
G-Dobra
Poczłapałam do siebie do pokoju. Weszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i weszłam pod strumień gorącej wody. Dobrze mi to zrobiło.
Zaraz po wyjśiu Ubrałam się w to i poszłam do kuchni gdzi zastałam kłócących się Taylor i Harrego. Hmm Ciekawe o co poszło?
Nie weim.
G-Sorka nie chce przeszkadzać wezme co chce i ide sobie
T-Nie przeszkadzasz.
H-Coś ci podać?
G-Nie dzięki poradzę sobie.
H-Na pewno?
G-Tak. Gdzie Niall?
T-Siedzi u siebie a co?
G-Nic tak się pytam.
H-Nie Taylor nie.
T-Co nie?
H-Nie próbuj
T-Ale czego?
T-Wiesz czego.
G-Czego?
T-Pewnie tego że mam mu przyłożeć-wysyczała mu w twarz.
G-Ojoj coś ty jej zrobił.
H-Nic nie ważne.
T-Nie wcale.
G-To ja już ide.
Powiedziałam i stanęłam na progu pokoju Nialla. Chłopak podniósł wzrok i przyglądał mi się. Po czym wstał i podszedł do mnie przytulił mocno i Odszeł.
G-Gdzie idziesz?
N-Nie wiem
G-Gdzie?
N-Nie wiem gdzie na razie ide
G-Nie zostawiaj mnie.
N-Och jej. Nie zostawię. Ide się przejść.Pocałował mnie i poszedł.
Ze łzami patrzyłam jak odchodzi. Gdy wyszedł pobiegłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi i Zsunęłam się po nich wybuchając głośnym płaczem. Po 10 minutach Niall wszedł do pokoju. Gdy zobaczył mój stan podszedł do nie i pozwolił szlochać w swoją koszulę.
N-Gabrysia.
Nie żadnej reakcji choć tak bardzo chciałam żucić mi się w ramiona powstrzymywałam się z całych sił.
N-Gabrysia stój-powiedział stanowczo.
Nie mogłam się powstrzymać odwróciłam się do niego i rzuciłam w ranioma. On zaskoczony moją reakcją mocno mnie obją
N-Dlaczego?
G-Nia mam siły
N-Dlaczego mi nie powiedziaaś?
G-Bo nie
N- Ale czemu? Bałaś się?
G-Nie o to chodzi
N-to o co?
G-Nie ważne. Chodź do domu.
N-To chodź.
G-Przepraszam.
N-W porządku.
Poszłam z nim do domu. W drzwiach czekała Tay.
T-gdzie byłaś?
G-Nigdzie. Musiałam coś załatwić.
T-Nic ci nie jest?
G-Nie jest okey.
T-Nie powiedziałabym.
G-Dlaczego.
T-Wiem co się stało po występie
G-No pięknie-mruknęłam pod nosem
T-Co on sobie myślał.
G-Nie wiem.
T-Chcesz coś zjeść?
G-Nie dziękuje pójde się położyć.
T-No dobra jak coś będzie ci trzeba to krzycz.
G-Dobra
Poczłapałam do siebie do pokoju. Weszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i weszłam pod strumień gorącej wody. Dobrze mi to zrobiło.
Zaraz po wyjśiu Ubrałam się w to i poszłam do kuchni gdzi zastałam kłócących się Taylor i Harrego. Hmm Ciekawe o co poszło?
Nie weim.
G-Sorka nie chce przeszkadzać wezme co chce i ide sobie
T-Nie przeszkadzasz.
H-Coś ci podać?
G-Nie dzięki poradzę sobie.
H-Na pewno?
G-Tak. Gdzie Niall?
T-Siedzi u siebie a co?
G-Nic tak się pytam.
H-Nie Taylor nie.
T-Co nie?
H-Nie próbuj
T-Ale czego?
T-Wiesz czego.
G-Czego?
T-Pewnie tego że mam mu przyłożeć-wysyczała mu w twarz.
G-Ojoj coś ty jej zrobił.
H-Nic nie ważne.
T-Nie wcale.
G-To ja już ide.
Powiedziałam i stanęłam na progu pokoju Nialla. Chłopak podniósł wzrok i przyglądał mi się. Po czym wstał i podszedł do mnie przytulił mocno i Odszeł.
G-Gdzie idziesz?
N-Nie wiem
G-Gdzie?
N-Nie wiem gdzie na razie ide
G-Nie zostawiaj mnie.
N-Och jej. Nie zostawię. Ide się przejść.Pocałował mnie i poszedł.
Ze łzami patrzyłam jak odchodzi. Gdy wyszedł pobiegłam do siebie do pokoju. Zamknęłam drzwi i Zsunęłam się po nich wybuchając głośnym płaczem. Po 10 minutach Niall wszedł do pokoju. Gdy zobaczył mój stan podszedł do nie i pozwolił szlochać w swoją koszulę.
czwartek, 9 maja 2013
*18
Ze specjalną detykacją dla Misi i JJ :* Żeby były
silne
Pozdrawiam Gabrynka
W domu wbiegłam do swojego pokoju. Zaraz za mną JJ.
G-Nie mam siły-powiedziałam.
J-Spokojnie usiądź.
G-Nie wiem co robić.
J-Damy rade musisz być silna.
G-Nie wiem już...
Zaraz do pokoju weszeł Harry
H-Jezu dziewczyno co się stało?
G-Nic.
H-Chcesz coś?
G-Nie
Nie martw się. Tylko się nie martw. Jezu nie mogę.
J-Chodź idziemy na pociesznie.
G-Gdzie znowu mnie ciągniesz?
J-Po lody-zaczęła skakać po pokoju jak debil.
G-Dobra to chodź
Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy do Milk Shake city.
Zamówiłyśmy podwójne lody.
J-I jak?
G-Tak samo.
J-Oj no nie smutaj.
G- no ale jak jak on wie o tym.
J-I co?
G-Nic
J-Jak zareagował.
G-Wkurwił się
J-Bardzo?
G-Tak J - Ale jak bardzo.
19:57
G - No bardzo
J - Tak bardzo bardzo
G - No tak bardzo ale to bardzo
J - A to debil i się nie martw - powiedziała spokojnie i posłała mu śmiech
G - Ale jak mam się nie martwić
J - O wiem.
G - Co znowu
J - Popuszczamy kaczki w parku na stawie to cię odpreży
G - Głupia jesteś
J - No wiem - powiedziała nieskromnie i zaczęła pochłaniać szybciej lody - No pospiesz się - rzuciła w moją stronę
G - Już już - odpowiedziałam. Szybko zjadłyśmy lody i po uregulowaniu rachunku poszłyśmy nad ten durny staw. Tam JJ zaczęłam zbierać kamienie - jeszcze cegły brakuje, albo pustaka - powiedziałam kręcąc głową
J -Po co ci pustak tam masz jednego - powiedziała i wskazał ręką na jakąś dziewczynę
G - Człowieku nie o to mi chodziło
J-Haha no wiem-zaśmiała się ale nagl spoważniała-Gabi nie odwracaj się.
G-Czemu?
J-Bo cie proszę.
Ale ja i tak swoje i się odwróciłam i zobaczyłam Nialla zmierzającego w moim kierunku.
G-Cholera-powiedziałam pod nosem.
J-Co?
G-Gucio.
J-Ten z Pszczółki Mai?
G-Nie kuźwa z kosmosu
Z pomocą JJ dotarłam do końca rozdziału. Ogłaszam też że jeśli tu nie będzie 3 komentarzy zawiesze bloga do odwołania Pozdrawiam :*
silne
Pozdrawiam Gabrynka
W domu wbiegłam do swojego pokoju. Zaraz za mną JJ.
G-Nie mam siły-powiedziałam.
J-Spokojnie usiądź.
G-Nie wiem co robić.
J-Damy rade musisz być silna.
G-Nie wiem już...
Zaraz do pokoju weszeł Harry
H-Jezu dziewczyno co się stało?
G-Nic.
H-Chcesz coś?
G-Nie
Nie martw się. Tylko się nie martw. Jezu nie mogę.
J-Chodź idziemy na pociesznie.
G-Gdzie znowu mnie ciągniesz?
J-Po lody-zaczęła skakać po pokoju jak debil.
G-Dobra to chodź
Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy do Milk Shake city.
Zamówiłyśmy podwójne lody.
J-I jak?
G-Tak samo.
J-Oj no nie smutaj.
G- no ale jak jak on wie o tym.
J-I co?
G-Nic
J-Jak zareagował.
G-Wkurwił się
J-Bardzo?
G-Tak J - Ale jak bardzo.
19:57
G - No bardzo
J - Tak bardzo bardzo
G - No tak bardzo ale to bardzo
J - A to debil i się nie martw - powiedziała spokojnie i posłała mu śmiech
G - Ale jak mam się nie martwić
J - O wiem.
G - Co znowu
J - Popuszczamy kaczki w parku na stawie to cię odpreży
G - Głupia jesteś
J - No wiem - powiedziała nieskromnie i zaczęła pochłaniać szybciej lody - No pospiesz się - rzuciła w moją stronę
G - Już już - odpowiedziałam. Szybko zjadłyśmy lody i po uregulowaniu rachunku poszłyśmy nad ten durny staw. Tam JJ zaczęłam zbierać kamienie - jeszcze cegły brakuje, albo pustaka - powiedziałam kręcąc głową
J -Po co ci pustak tam masz jednego - powiedziała i wskazał ręką na jakąś dziewczynę
G - Człowieku nie o to mi chodziło
J-Haha no wiem-zaśmiała się ale nagl spoważniała-Gabi nie odwracaj się.
G-Czemu?
J-Bo cie proszę.
Ale ja i tak swoje i się odwróciłam i zobaczyłam Nialla zmierzającego w moim kierunku.
G-Cholera-powiedziałam pod nosem.
J-Co?
G-Gucio.
J-Ten z Pszczółki Mai?
G-Nie kuźwa z kosmosu
Z pomocą JJ dotarłam do końca rozdziału. Ogłaszam też że jeśli tu nie będzie 3 komentarzy zawiesze bloga do odwołania Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)